Toplista Warezu | Toplista Warez | Gry | Pełne Wersje Gier | Same Gry

Komiks Garfield

   
  Karollo-to co mnie kręci i interesuje
  O Kazi i Małgosi-wywiady, ciekawostki
 

Małgorzata Walewska - najbardziej erotyczny głos na świecie
Karola data 24.04.2009, o 00:30 (UTC)
 




Pamiętamy znakomitą kreację jaką stworzyła pani w Hali Ludowej w pierwszej wielkiej insceni-
zacji „Carmen”. Jak dziś wspomina pani swój występ we Wrocławiu dla wielotysięcznej wid-
owni?
Bardzo miło wspominam wrocławską Carmen sprzed lat. „Carmen“ jest przedstawie-
niem, które wymaga ścisłej współpracy wszystkich wykonawców. Mimo krótkiego czasu
prób udało nam się opowiedzieć wiarygodną historię. Mam nadzieję, że i tym razem się uda.
Wspaniałego tenora Maria Malagniniego zastąpi w tym roku inny włoski przystojniak Marcello
Bedoni. Polecam zabrać na spektakl lornetki, bo będzie czego posłuchać i na co popatrzeć.
Ostatnio wielotysięczna publiczność stała się dla mnie „chlebem powszednim“
Od momentu debiutu w MET w roli Dalili często śpiewam w Ameryce, a tam przeciętna sala
liczy ok 2 tys miejsc (MET ponad 4 tys).
Śpiewała pani tę partię na wielu scenach, z różnymi partnerami. Która z inscenizacji
najbardziej pani zapadła w pamięć, który Don Jose?
Pamiętam wszystkie inscenizacje i każda na swój sposób była wyjątkowa.
Do warszawskiej mam sentyment, bo to był mój debiut w tej roli.
Carmen wiedeńska to ponadczasowa produkcja Franco Zeffirellego, piękna, tradycyjna i do
bólu zgodna z prawdą. Tak naprawdę dopiero podczas trzeciej produkcji w 1996r w Xanten
udało mi się „okiełznać tę rolę“. Bardzo mi w tym pomógł doświadczony Don Jose, jakim już
wtedy był Mario Malagnini. To było nasze pierwsze spotkanie. Mario stał się moim ulubionym
Jose, bardzo często śpiewaliśmy razem. Inscenizacja w Xanten powstała w kooprodukji ni-
emiecko - węgierskiej i to właśnie to przedstawienie zostało przeniesione do Hali Ludowej w
1998 roku.
Wspaniałym przeżyciem dla mnie była „Carmen“ w Atenach. Przedstawienia odbywały
się w antycznym teatrze Herodosa. Ze sceny widziałam podświetlony Akropol i zastanawiałam
się kto ma lepszy widok, ja czy publiczność ?
Bajeczna była też inscenizacja „Carmen“ w St. Margarethen w Austrii. Scena powstała w
kamieniołomach, z których pobierano piaskowiec na budowę centrum Wiednia. Powstała gigan-
tyczna dziura, w której znajduje się naturalna scana otoczona ścianami z piaskowca i około 4
tys miejsc dla publiczności. W obydwu tych produkcjach partnerował mi Mario Malagnini.
We Wrocławiu pokocha pani, znienawidzi i zdradzi Marcello Bedoniego.
Marcello Bedoni zachwycił mnie jako Faust w warszawskiej inscenizacji „Potępienia
Fausta“. Od razu pomyślałam, że tak przystojny i wysoki (co się rzadko zdarza) tenor byłby
genialnym Don Jose. Wiem, że jest to jego popisowa rola. I właśnie we Wrocławiu mieliśmy
szansę po raz pierwszy zaśpiewać w „Carmen“ razem.
Podpisała pani kontrakt z Metropolitan Opera w Nowym Jorku. Po partii Dalili z Jose Cura
(Samson), jakie bedą kolejne występy na najsłynniejszej scenie świata?
Mój pierwszy kontrakt w Metropolitan Opera rozpoczął się we wrześniu 2004.
Obejmował coverowanie roli Santuzzy w „Cavallerii Rusticana” oraz Dalili w „Samsonie i
Dalili”. Od razu dostałam też dwa przedstawienia „Samsona i Dalili”, 16 marca na scenie MET
i 24 czerwca w parku Montclair w New Jersey. Jeszcze przed planowym debiutem dostałam
nagłe zastępstwo Santuzzy w próbie generalnej „Cavallerii Rusticana“.
Obecny kontrakt jest konsekwencją tego niespodziewanego debiutu. Podczas mojego ostatniego
pobytu w MET zaśpiewałam Amneris.
Czy najbardziej erotyczny głos na świecie ( tak opisują panią krytycy) przygotowuje kolejną
płytę. Melomani po „Mezzo” czekają...
Nagrania spędzają mi sen z powiek. Jak wszyscy potrzebuję sponsorów !! Mam wiele
pomysłów na różne płyty. Najpilniejsza jest płyta klasyczna ze słowiańskimi ariami operowymi.
Chcę, żeby to była płyta na najwyższym poziomie, a do tego potrzeba bogatych sponsorów
 

Poprosiliśmy wczoraj Małgorzatę Walewską, aby dla "Gazety" przeprowadziła "dowód na wyższość mezzosopranów nad sopranami".
Karol data 23.04.2009, o 17:37 (UTC)
 

Małgorzata Walewska wystąpi w sylwestra w Poznaniu

Do swoich największych sukcesów zalicza to, że przekonała do opery fana heavy metalu

Walewska należy do najbardziej znanych polskich mezzosopranistek. W operze jednak najwięcej ról napisano dla sopranów. Na nie też głównie spływają gwiazdorskie splendory. Poprosiliśmy wczoraj Małgorzatę Walewską, aby dla "Gazety" przeprowadziła "dowód na wyższość mezzosopranów nad sopranami". - To bardzo proste - odpowiada ze śmiechem śpiewaczka. - Sopranów jest więcej, dlatego więcej muzyki dla nich powstało. Kolebka opery to Włochy, gdzie jest największy wysyp sopranów, Europa Wschodnia to zagłębie niskich głosów. Kiedyś myślałam, że im wyżej się śpiewa, tym lepiej, teraz uważam, że bycie mezzosopranem wyszło mi na dobre, bo mam mniejszą konkurencję - dodaje.

Śpiewaczka odpoczywa w tej chwili poświątecznie w swoim podwarszawskim domu. Stara się niewiele śpiewać, ale nie zarzuciła pracy. - Przygotowuję nową arię na koncert w Poznaniu. Zaproponował ją dyrygent Grzegorz Nowak. To aria "Il Brindisi" z opery "Lukrecja Borgia" Donizettiego - mówi.

Wysłuchamy też arii z żelaznego repertuaru mezzosopranów, czyli tytułowej "Carmen" Georgesa Bizeta i Dalili z "Samsona i Dalili" Camille'a Saint-Saënsa. Zapytana o ulubioną partię, artystka odpowiada: - Zawsze się ekscytuję nową rolą.

Ostatnio grała rolę Starej Hrabiny w "Damie pikowej" Czajkowskiego w reżyserii Mariusza Trelińskiego w Warszawie. - To dla mnie nie nowość grać starą kobietę - zaznacza. - Mój głos pozwala na śpiewanie partii starych kobiet przez wiele lat. Lekkie, koloraturowe soprany nie mają takiej możliwości. Zresztą niedługo po studiach grałam ślepą staruszkę w operze w Bremie. Miałam mleczne soczewki kontaktowe, niewiele widziałam - wspomina.

W marcu śpiewaczkę czeka wyzwanie - występ w Metropolitan Opera (MET) w Nowym Jorku w partii Dalili. - Weszłam do MET już w ubiegłym roku "kuchennymi drzwiami", zastępując chorą Evę Urbanovą w "Cavallerii rusticanie" - opowiada.

Walewska należy do śpiewaczek, które nie zamykają się w świecie muzyki klasycznej. Chętnie udziela się w mediach, teksty o niej drukują kolorowe magazyny. Wchodzi w świat popkultury, biorąc udział w koncertach "crossoverowych" (łączących różne rodzaje muzyki). Uważa, że przez to udało jej się zarazić operową pasją wiele osób. - Są wśród nich miłośnicy heavy metalu, a mój największy sukces to zdobycie dla opery mojego wujka mieszkającego w Stanach, który po raz pierwszy poszedł na spektakl, gdy miał ponad 60 lat, i podobało mu się - cieszy się śpiewaczka.

Wielki Koncert Sylwestrowy z Małgorzatą Walewską i Orkiestrą Filharmonii Poznańskiej pod dyrekcją Grzegorza Nowaka. Aula Uniwersytecka, piątek, godz. 19. Bilety (zostało niewiele!!!) sprzedaje CIM i kasa auli UAM - cena 190, 160 i 130 zł

Jolanta Brózda
Gazeta Wyborcza Poznań
29 listopada 2003

 

Szczuka: Manifa nie jest promocją aborcji!
Warto przeczytać data 20.04.2009, o 21:29 (UTC)
 

Ósmy marca to świetna okazja do zastanowienia się nad charakterem tego święta. Jaką twarz ma dzisiaj Dzień Kobiet? Nie ma już goździka, nie ma pary nylonowych pończoch i mielonej kawy. Jest za to coroczny pochód - Manifa. Tylko czy tak właśnie wygląda twarz większości polskich kobiet? Pójść czy nie pójść? Oto jest pytanie...
Kazimiera Szczuka

"Manifa zawsze będzie znana z poruszania kwestii aborcji czy adopcji - bo to tematy, na które nigdzie indziej nie można rozmawiać" - mówi Kazimiera Szczuka. Fot. PAP

"Poszłam tak z ciekawości, czemu nie, kobiece święto przecież. Co prawda w telewizji straszyli, ale co tam" - mówi mi jedna pani koło czterdziestki. "Stoję w tym tłumie, a ktoś wciska mi ulotkę - jedną, drugą, dziesiątą. I coś tam jest o lesbijkach, a także inne tematy. Aborcja, przyjazny ginekolog... To ja już nie rozumiem, czy to ten ginekolog, co mnie wyskrobie?" - pyta zdezorientowana.

I rzeczywiście. Dla takiej osoby, która po raz pierwszy i trochę z niedowierzaniem zdecydowała się uczestniczyć w Manifie, może to być ostatnia taka impreza.

PRZEROST FORMY NAD TREŚCIĄ?

Bo co by nie mówić o pozytywach tego kobiecego wydarzenia, forma Manify może budzić zgorszenie. Rozkrzyczane, świetnie się bawiące kolorowe tłumy, ruchoma platforma, głośna muzyka, duża aktywność środowisk lesbijskich... to wszystko kojarzy się bardziej z paradami gejowskimi niż wydarzeniem, które ma pomóc rozwiązać całkiem zwykłe i codzienne, ale bardzo poważne i jątrzące problemy współczesnych Polek.

Radykalna twarz Manify razi konserwatywne społeczeństwo. Z tą twarzą nie utożsamia się statystyczna Polka. Jednak Kazimiera Szczuka broni imprezy: "Nie widziałam ulotek o aborcji na czarno, za to widziałam ulotki o obserwacji cyklu menstruacyjnego i przyjaznych ginekologach". Jej zdaniem Manifa to nie tylko lesbijki, transseksualiści i aborcja. "Demonstracja uliczna to zawsze najbardziej radykalne forum, oprócz tego jest mnóstwo normalnej, codziennej pracy u podstaw. Z jednej strony media wykoślawiają jej obraz, szukając tego, co jest jaskrawe, z drugiej wyrazistość to specyfika ulicznych działań. A one są normą demokracji w Europie. Oczywiście przeważają ludzie młodzi. Manifa zawsze będzie znana z poruszania kwestii aborcji czy adopcji - bo to tematy, na które nigdzie indziej nie można rozmawiać" - argumentuje Szczuka.

KAŻDA ZNAJDZIE COŚ DLA SIEBIE

To, że forma demonstracji jest nie dla wszystkich, akcentuje również pisarka i działaczka Sylwia Chutnik. "Nie ma imprezy dla każdej kobiety. Ale skala problematyki, jaką zajmujemy się na tegorocznej Manifie, jest na tyle duża, że każda z nas znajdzie coś dla siebie. Oczywiście mówię to z przykrością, bo to oznacza ogromną skalę problemów polskich kobiet" - mówi.

I wylicza tegoroczne hasła: "W tym roku dużo uwagi chcemy poświęcić tematyce dyskryminowania młodych mam na rynku pracy. Powiemy też o wciąż za niskiej ściągalności alimentów w Polsce (ok. 10 proc.), zajmiemy się barierami architektonicznymi utrudniającymi życie osobom poruszającym się z wózkami dziecięcymi. Postulujemy faktycznie darmowe porody rodzinne (bez tak zwanej cegiełki), dostęp do bezpłatnego znieczulenie przy porodzie i darmowych szkół rodzenia dla wszystkich rodziców, nawet nieubezpieczonych" - recytuje litanię.

Według Chutnik środowiska feministyczne to prawdopodobnie jedyne prężnie działające środowiska kobiece w Polsce. Jeśli ktoś chce walczyć o dobro kobiet, to nie ma innego wyboru. "Chyba już czas polubić te straszne feministki" - śmieje się.

Tak czy inaczej, chyba warto pójść. Nawet jeśli coś nas w Manifie razi. Nawet jeśli nie podpisałybyśmy się pod wszystkimi głoszonymi na niej hasłami. W końcu to jedyna impreza, na której głos kobiet jest - dzięki uczestniczącym w niej tysiącom - dobrze słyszalny. W końcu wszystkie jesteśmy kobietami.

Szczegóły dotyczące Manify w różnych polskich miastach znajdziesz na stronie www.feminoteka.pl, a sprawdzić, czy utożsamiasz się z którymś z listy postulatów Manify, możesz na stronie www.fundacjamama.pl.

Urszula Hajn

Więcej informacji - dziennik.pl




http://www.gazetaprawna.pl/wiadomosci/artykuly/117799,szczuka_manifa_nie_jest_promocja_aborcji.html
 

<- Powrót  1  2 

Dalej->

 
 
  GRY  
 
Pagerank dla www.4free.pl Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja